Ferie
zimowe upłynęły bardzo szybko. Dwa dni po przebudzeniu wyszłam ze szpitala.
Lekarze byli w szoku moją zadziwiająco szybką regeneracją. Ja natomiast czułam
się jak nowo-narodzona i właśnie odbywałam swój popołudniowy spacer po okolicy.
Od
czasu wypadku minęły dwa tygodnie, jest sobota, ostatni weekend przed powrotem
do szkoły. Nie byłam zachwycona z tego powodu. Gdy tylko pomyślałam o powrocie
do szkoły, ciarki przechodziły przez moje drobne ciało. Czemu tak jest? Od
jakiegoś miesiąca jestem na celowniku szkolnej "elity", w której
skład wchodzą najpopularniejsi ze szkoły. W sumie to nie wiem czemu oni szczycą
się mianem popularnych. Jest to banda zwykłych pustych lalek myślących tylko o
sobie i półgłówków którzy mają więcej tkanki mięśniowej niż mózgu.
Jednym i jedynym wyjątkiem jest Jay. Boże, ten
gościu jest idealny! Należy do szkolnej drużyny piłki nożnej, jest wysportowany
i bardzo przystojny. Ma ciemną karnację i duże ciemne oczy a jego czarne włosy
stoją na czubku głowy. Chłopak ma 17 lat i jest Azjatą. A gdy się uśmiecha to,
o jejku kolana miękną mi od widoku tych pięknych dołeczków zdobiących jego
policzki. Szłam tak w zamyśleniu, gdy nagle moje
ciało natknęło się na przeszkodę. Osoba, na którą wpadłam upuściła swoją
książkę a ta wpadła do zaspy śniegu.
- Jeju!
Bardzo Cię przepraszam! Zamyśliłam się i tak jakoś... bardzo przepraszam. -
mówiłam tak szybko, że nie jestem pewna czy dziewczyna stojąca przede mną
zrozumiała choć jedno słowo.
-
Nic się nie stało...- mruknęła przewracając oczami po czym schyliła się po
książkę.
Czułam
straszny wstyd. Moje policzki przybrały barwę szkarłatu a ja natychmiast spuściłam
wzrok. Nie lubię takich sytuacji, nie wiem wtedy co powiedzieć.
Obserwowałam
jak "ofiara" mojej nieuwagi prostuje się i staje twarzą do mnie.
Nagle poczułam płatek śniegu na moim nosie. Śnieżynka natychmiast rozpuściła
się przegrywając z temperaturą mojego ciała. Dziewczyna stojąca przede mną
zmarszczyła brwi i rozejrzała się dookoła a potem spojrzała w niebo.
-
Jestem Blair - Powiedziała i wyciągnęła dłoń. Na jej twarzy gościł ciepły
uśmiech. Wyciągnęłam swoją dłoń łącząc ją z dłonią nowo poznanej koleżanki.
-
Ellie - Przedstawiłam się i obdarzyłam
Blair uśmiechem.
Dziewczyna
miała długie, falowane blond włosy, jej skóra była jasna a policzki i nos
zdobiły drobne piegi. Jej oczy były koloru niebieskiego jak fale oceanu a usta
miała różowe niczym maliny.
-
O, przestało padać. Dziwne.. - Stwierdziła Blair podkreślając ostatnie słowo.
Podniosła głowę i spojrzała w stronę białych obłoczków z za których wychodziły
promienie słońca. Powtórzyłam po niej tą czynność a kiedy opuściłam głowę do
normalnej pozycji Blair patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem. Minęło kilka
sekund po czym złapała mnie pod ramię jak starą dobrą znajomą i uśmiechnęła
się.
-
Idziemy na kawę? - Spytała patrząc na mnie w oczekiwaniu, że się zgodzę.
Odwróciła się na chwilę do tyłu jakby zobaczyła coś niepokojącego po czym znów zwróciła
się w moją stronę.
-
Ale ja... - Urwałam bo Blair wcięła mi się wpół zdania.
-
To fajnie, znam fajną kawiarnię niedaleko. Pokażę Ci.
-
Powiedziała z podekscytowaniem i ruszyła pewnym krokiem w górę ulicy ciągnąc
mnie za sobą.
*
* *
Po
jakiś dziesięciu minutach spaceru stanęliśmy przed lokalem, w którym znajdowała
się kawiarenka. Z zewnątrz wyglądała bardzo ładnie. Obudowana granatowym
błyszczącym drewnem wyglądała na starodawną ale lubię takie klimaty. Spojrzałam
w górę na szyld, na którym widniały złote litery układające się w napis VILLIERS.
Weszłyśmy
do środka i od razu zajęłyśmy stolik przy oknie. Zawiesiłyśmy nasze kurtki na
oparciach krzeseł, wyjęłam portfel z torby i skierowałam się w stronę lady, za
którą stała niska kobieta.
-
Proszę, w czym mogę pomóc? - Spytała wyklepując swoją formułkę, którą
powtarzała tysiąc razy dziennie.
-
Um, poproszę Latte - złożyłam zamówienie i poszłam usiąść przy stoliku gdzie
już siedziała Blair ze swoim Cappuccino. Między nami zapanowała niezręczna
cisza. O czym rozmawia się z nieznajomymi? Z opresji wyrwała mnie kelnerka,
która przyniosła moją kawę. Zanurzyłam usta w ciepłym płynie rozkoszując się
smakiem. Blair nie spuszczała ze mnie wzroku.
-
Czemu się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - Spytałam śmiejąc się, żeby nie
wyglądało to na oskarżenie.
-
Wiem kim jesteś. - Odpowiedziała a ja spojrzałam na nią z konsternacją.
-
Nie wiem o czym mówisz. - Zaczęłam czuć się troszkę niekomfortowo. Ta
dziewczyna miała w sobie coś dziwnego. Chyba
czas się zbierać - wołała do mnie moja podświadomość. Spojrzałam na zegarek
i wciągnęłam głośno powietrze udając zaskoczoną.
- Och!
Już czas na mnie. Na prawdę miło było mi Cię poznać. - Powiedziałam z uśmiechem
wciągając kurtkę na swoje ramiona.
Położyłam
pieniądze na stole i ruszyłam w kierunku wyjścia zostawiając Blair samą.
Zamknęłam za sobą drzwi lokalu i odwróciłam się w stronę dziewczyny sprawdzając
czy nie sprawiłam jej dużej przykrości. Blondynka uśmiechnęła się i pomachała
mi na pożegnanie po czym schyliła się zatapiając usta w Cappuccino. Wzięłam
głęboki oddech. Okay, to było dziwne spotkanie, nawet bardzo dziwne.
Potrząsnęłam głową porządkując myśli i ruszyłam w stronę mojego domu. Co miała na myśli mówiąc, że wie kim
jestem?
* * *
Jak
co poniedziałek, z niechęcią powędrowałam do szkoły. Szłam ociągając się jak
tylko się dało jednak z każdym krokiem byłam coraz bliżej budynku, szczycącego
się mianem więzienia dla biednych uczniów. Objęłam wzrokiem dziedziniec szkolny
szukając mojej przyjaciółki- Lucy. Westchnęłam przyjmując do wiadomości, że
znowu się spóźni. Z resztą powinnam się do tego przyzwyczaić. Nie pamiętam dnia
kiedy przyszła punktualnie. Podeszłam do parkingu dla rowerów. Jest pusty,
pewnie dlatego, że jest zima. No co ty
nie powiesz Ellie- zadrwił mój umysł. Oparłam się o metalowe półkole wmurowane w
chodnik.
Przykleiłam
wzrok do ekranu mojego telefonu kiedy nagle ni stąd ni zowąd kulka śniegu
trafiła w moje dłonie wytrącając mi komórkę. Urządzenie spadło i roztrzaskało
się na części. Uniosłam głowę i namierzyłam osobę, która była sprawcą.
Wezbrała
we mnie złość. Zmrużyłam oczy zabijając wzrokiem osoby stojące na przeciwko.
Mike- chłopak ze szkolnej elity celował we mnie palcem wskazującym pokładając
się ze śmiechu. Kate, Jamie i Lillie chichotały klaszcząc, tak niewiele
wystarczyło, żeby im zaimponować. Są na prawdę żałosne. Schyliłam się po części
mojego telefonu po czym rzuciłam im jeszcze jedno szybkie spojrzenie.
Mój
wzrok złagodniał kiedy dostrzegłam Jay'a. Jego usta wykrzywiły się w lekkim
uśmiechu. Złapaliśmy kontakt wzrokowy lecz zaraz odwróciłam głowę. On jest taki jak inni- powtarzał cichy
głos w mojej głowie. Zamrugałam kilka razy próbując odgonić łzy. Witaj szkoło! Nie zdążyłam do niej wejść
a już stałam się ich ofiarą. Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych kompletnie
zapominając o Lucy. Chciałam jak najszybciej zapaść się pod ziemię. Obejrzałam
się za siebie i zobaczyłam jak tamci idą w moją stronę. Jamie trzymała rękę Jay
‘a i patrzyła na niego trzepocząc rzęsami. Żenujące. Złapałam za klamkę i
szybkim krokiem ruszyłam w stronę szatni.
-
Co za ofiara! - usłyszałam za sobą głos Kate. Zacisnęłam powieki chcąc zignorować
słowa wypowiadane pod moim adresem.
Włożyłam
słuchawki do uszu, płynęła z nich powolna muzyka. Uspokoiła mnie w trymiga.
Usiadłam na parapecie opierając głowę o zimną szybę. Wyciągnęłam z plecaka
notes i otworzyłam go na czystej stronie. Odszukałam w bocznej kieszonce mój
ulubiony długopis i zagłębiłam się w rysowaniu. To jest to co na prawdę
kochałam. Mogłam to robić godzinami. Ktoś pociągnął za moje słuchawki wyrywając
je z uszu. Odwróciłam się raptownie i ujrzałam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki.
Zazdrościłam jej urody.
Była
prześliczna i co się z tym wiązało, mogła mieć każdego chłopaka. Miała długie,
lśniące, ciemne włosy które okalały jej bladą twarz. Wyglądała na taką
delikatną. Samym swoim wyglądem sprawiała, że wszyscy chłopacy lgnęli do niej
jak pszczoły do miodu. A gdy już zwabiała ich swoim uśmiechem i książęcą
delikatnością, przytrzymywała ich przy sobie swoim mocnym charakterem.
Praktycznie była dziewczyną bez wad.
-
Czemu nie czekałaś pod szkołą? - spytała marszcząc brwi i podając mi świeży sok
z pomarańczy. Wiedziała, że go uwielbiam.
-
Mike znowu musiał zabłysnąć inteligencją przed laleczkami - wyjaśniłam jej
wywracając oczami.
-
Pójdę do nich dzisiaj po lekcjach i powiem im co o nich myślę, przysięgam! Mam
dość tego, że czepiają się mojej najlepszej przyjaciółki. - powiedziała z
oburzeniem.
-
Tak, tak jasne. Tylko musisz mówić do nich krótko, jasno i zwięźle bo obawiam
się, że w innym razie przesilisz ich mózgi- Powiedziałam śmiejąc się. Fajnie
było pożartować po kiepskim rozpoczęciu dnia. Lucy złapała mnie pod ramię i
poszłyśmy wzdłuż korytarza pod salę od historii.
* *
*
Po
dzwonku zebrałam swoje książki i wyszłam na korytarz. Moja przyjaciółka szła
teraz na zajęcia muzyczne, ja natomiast zapisałam się na plastyczne.
Pożegnałam
się z nią po czym poszłam wzdłuż korytarza chcąc dotrzeć do szafki. Po
spędzeniu czasu z Lucy znacznie poprawił mi się humor. Przywitałam kilku
znajomych na korytarzu i w końcu dotarłam do celu. Włożyłam kluczyk do
dziurki i przekręciłam go a drzwiczki natychmiast ustąpiły. W środku była
złożona karteczka. Zmarszczyłam brwi chwytając zwitek papieru. Otworzyłam
kartkę i z każdym przeczytanym słowem moje usta otwierały się coraz szerzej aż
w końcu utworzyły literkę "o"
Cześć, przepraszam Cię za to co wydarzyło się pod
szkołą. Mam nadzieję, że Twój telefon jest cały.
-
Jay x
W
pierwszej chwili byłam radośnie zaskoczona. To są jakieś żarty. On, Jay Conway,
przystojniak ze szkolnej elity, OSOBIŚCIE przeprosił taką szarą myszkę jak ja?
Jednak zwrócił na mnie uwagę! Teraz pewnie sobie myśli, że jestem bojaźliwą
dziwaczką. Zaraz, zaraz czym ja się w ogóle przejmuję? To jego wina, że mój
telefon wygląda jak wygląda. I odpowiadając na wyrażenie jego nadziei, nie, nie
jest cały! Myśli, że przeprosi i wszystko będzie w porządku! Jego bezczelna pewność siebie połączona z ostentacyjnym
lekceważeniem innych niezmiernie działała mi na
nerwy. Myśli w mojej głowie wirowały jak
szalone. Jego arogancja przybrała ostateczny poziom.