Budzik
rozbrzmiał w całym pokoju, drażniąc moje biedne bębenki. Podniosłam głowę i
zapaliłam lampkę nocną, mrużąc przy tym oczy. Jest piątek, ostatni dzień lekcji
przed feriami zimowymi. Wygramoliłam się z łóżka i skierowałam się w stronę
okna podnosząc żaluzję. Cały świat był otulony warstwą białego, puszystego
puchu. Spojrzałam na termometr, który wskazywał pięć stopni poniżej zera. Uśmiechnęłam
się delikatnie, i przetarłam oczy. Rzadko można było podziwiać prawdziwą zimę w
Londynie, zwykle jest tu dosyć deszczowo i szaro. Po porannej toalecie poszłam
do kuchni. Mój żołądek domagał się posiłku a gardło było całkiem suche prosząc
o chociażby jedną kroplę wody. Na blacie kuchennym stała miska z płatkami
przygotowana dla mnie przez moją mamę. Zjadłam pospiesznie śniadanie i widząc
godzinę wyświetloną na zegarku rzuciłam się do przedpokoju chwytając moje buty.
- Denny, gotowy do wyjścia? - krzyknęłam do
mojego młodszego brata, którego miałam zaprowadzić do szkoły.
Nim się
obejrzałam Denny stał obok mnie w swojej kurtce o kolorze zgniłej zieleni i
plecaku na plecach. Jego twarzyczkę zdobił piękny uśmiech. Spojrzałam się na
mojego brata i uśmiechnęłam się do siebie szczypiąc lekko jego prawy policzek.
Chłopiec miał krótko przystrzyżone, brązowe włosy i zielone oczy - po tacie.
Był szczupły i niski ale to u nas rodzinne. Spojrzałam w lustro upewniając się,
że wyglądam przyzwoicie. Odbicie pokazywało dziewczynę w wieku 16 lat z
czekoladowymi, dużymi oczami i długimi rzęsami. Przeczesałam ręką kasztanowe
włosy sięgające mi do pępka, poprawiłam szalik i wyszłam z domu. Zerknęłam w
dół by upewnić się, że mój brat jest obok. Uśmiechnęłam się widząc rządek
białych zębów szczerzących się do mnie.
Złapałam
Denny'ego za rękę prowadząc go przez przejście dla pieszych. Minęliśmy kilka
przecznic i w końcu dotarliśmy do jego ulubionej piekarni. Spojrzałam na wielki
szyld nad drzwiami, na którym było napisane " MR. DONUT "
- Ellie, wejdźmy tam, proszę!- krzyczał Denny
podskakując. Długo nie trzeba było mnie prosić, dla mojego braciszka zrobię
wszystko. Kiwnęłam głową w stronę drzwi a w oczach dziecka stojącego przede mną
ujrzałam błysk szczęścia. Tak niewiele potrzeba aby go uszczęśliwić. Weszliśmy
do środka, a Denny od razu przykleił nos do szyby, za którą znajdowały się najrozmaitsze
pączki, drożdżówki, babeczki i ciastka.
- Ja chcę tą czekoladową muffinkę! I chciałbym
też pączka z marmoladą, dobrze?- Pisnął celując palcem wskazującym w łakocie za
szybą.
- Co tylko zechcesz. - powiedziałam, czochrając
czuprynę chłopca i posyłając mu ciepły uśmiech. Zapłaciłam należną cenę i
podałam papierową torebkę z jedzeniem chłopcu. Otworzył opakowanie i wyciągnął
babeczkę przyglądając jej się z każdej strony. Po skonsumowaniu, podziękował i
wytarł buzię wierzchem dłoni uśmiechając się w moją stronę.
Stanęliśmy na przejściu dla pieszych, na
sygnalizatorze po drugiej stronie ulicy świeciło czerwone światło. Spojrzałam
na piękne bezchmurne niebo. Chociaż mróz szczypał w nos i policzki, promienie
słońca przedzierały się przed bloki betonowej dżungli. Zmrużyłam oczy
rozkoszując się ciepłem, które rozlewało się na mojej twarzy kiedy poczułam, że
mała rączka mojego brata wyślizguje się z mojego uścisku. Spuściłam wzrok
szukając chłopca ale nie było go obok mnie. Serce stanęło w mojej piersi,
sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. Nerwowo rozglądałam się w prawo, w lewo,
znowu w prawo i wtedy spojrzałam przed siebie. Torebka z pączkiem wypadła
Denny'emu na ulicę a ten zmierzał w jej kierunku. Przekręcam głowę w prawo,
widzę nadjeżdżający samochód.
- Denny! Stój, Denny! - krzyczę lecz mój głos
słyszę jakby za ścianą. Nie, to nie może się stać! Biegnę, jeszcze trzy kroki i
będę przy moim kochanym braciszku. Dobiegam do niego, popycham jego drobne
ciało w przód. Do moich uszu dobiega pisk opon, widzę dwa żółte światła i wtedy
przeszywa mnie ból. Okropny ból, jakby ktoś wbijał miliony igieł w każdą
komórkę, z których zbudowane jest moje ciało. Czuję powiew wiatru, siła
odrzucenia jest bardzo wysoka. Lecę kilka metrów, moje ciało z łoskotem rozbija
się o betonowe podłoże. Głuche dudnienie obija się o moją czaszkę. Czuję jakby
zaraz miała eksplodować. Słyszę swój oddech, słyszę krzyk Denny'ego. To
oznacza, że nic mu nie jest, to dobrze. Próbuję poruszyć ręką ale nie mogę,
oddech uwiązł w moim gardle. Moje powieki stają się ciężkie.
- Denny- Próbuję krzyknąć ale z mojego gardła
wydobywa się tylko żałosny szept
-Denny, wracaj do domu- kolejna próba, lecz nadal
nic. Nie słyszy mnie.
-Denny- mówię po raz kolejny. Nagle mój wzrok
dostrzegł migające, niebieskie światło, mrugam bardzo powoli, otwieram oczy,
teraz widzę grupę ludzi biegnących w moją stronę. Moje powieki zamykają się po
raz kolejny lecz teraz nie otwierają się ponownie.
***
Otworzyłam
oczy, mrużąc je przed jaskrawym światłem lamp. Leżałam na miękkim podłożu, pod
opuszkami czułam chłodny materiał kołdry, którą byłam przykryta. Wzięłam
głęboki oddech i podjęłam próbę podniesienia się do pozycji siedzącej.
-
Kochanie, George, obudziła się! - usłyszałam głos mojej mamy. Łóżko ugięło się
pod jej ciężarem kiedy usiadła obok mnie. Odgarnęła włosy z mojego czoła i
nachyliła się by mnie pocałować we wcześniej odsłonięte miejsce. Spojrzałam na nią
i zobaczyłam łzy spływające po jej szczupłej, smukłej twarzy. Wyglądała na
zmęczoną, miała podkrążone oczy a jej włosy były nieuczesane. Odgarnęła
niesforny kosmyk i włożyła go za ucho uśmiechając się do mnie.
-
Leż słoneczko, odpoczywaj. Powiedziała i znów obdarowała mnie uśmiechem.
Usłyszałam kliknięcie zamykanych drzwi i ujrzałam nad sobą twarz mojego ojca.
Na niej również gościł szeroki uśmiech a po policzkach spływały łzy - jak widać
- szczęścia. Również jak mama był nieuczesany i było można zauważyć kilkudniowy
zarost.
Wzięłam
głęboki oddech i usiadłam. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w szpitalu. Leżałam
na dużym łóżku, w sali, w której się znajdywałam było takich cztery lecz
wszystkie były puste. Byłam podłączona do kroplówki, a urządzenie pilnujące
pracy serca miarowo pikało. Spojrzałam za okno, małe białe płatki spadały z
nieba tworząc piękny widok. Ale dlaczego jestem w tym miejscu? W mojej głowie
była jedna, wielka czarna dziura, pusta klatka w filmie, którym było moje
dotychczasowe życie. Nic nie pamiętałam, kompletnie nic. Do sali weszła
pielęgniarka. Niosła tacę z jedzeniem, ostrożnie stawiała każdy krok dbając o
to, by sok został w szklance.
-
Co się stało? Dlaczego tu jestem? I gdzie jest Denny? - z moich ust wylewały
się pytania, jedno po drugim.
-
Cii, odpoczywaj. - powtórzyła mama głaszcząc kciukiem moją dłoń. Pielęgniarki
już nie było. Wyszła bezszelestnie tak samo jak się tu pojawiła.
-
Nic nie pamiętasz? - Spytał tata unosząc brwi w geście zaskoczenia.
-
Mam kompletną pustkę w głowie. - Stwierdziłam splatając moje palce i kładąc je
na udach.
-
Lisa powiedz jej a ja idę po Denny ‘go - Powiedział tata klepiąc lekko w ramię
mojej mamy po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Spojrzałam na moją
mamę i kiwnęłam głową zachęcając ją do mówienia.
-
Miałaś mały wypadek. Ale na szczęście już wszystko dobrze - powiedziała z
uśmiechem znów pocierając moje knykcie.
-
Jesteś bohaterką kochanie. Prawdziwą bohaterką. - powiedziała widząc, że
próbuję przypomnieć sobie cokolwiek. Wytężyłam umysł analizując wszystko po
kolei od momentu wydarzeń, które jeszcze pamiętałam. I wtedy mnie oświeciło,
dwa światła, pisk opon.
-
Denny! Gdzie on jest? - Powiedziałam nieco głośniej niż miałam w zamiarze i
odkryłam raptownie kołdrę ze swoich nóg chcąc wstać i go poszukać.
-
Kochanie uspokój się, nic mu nie jest, i to jest Twoja zasługa. - powiedziała a
moje serce zwolniło powracając do normalnego tępa uderzeń. Znów położyłam się
na miękkich poduszkach, przed moimi oczami stały obrazy z ostatnich wydarzeń.
Co za nierozważny i nieodpowiedzialny kierowca! I pomyśleć, że takim ludziom
daję się prawo jazdy. Ale najważniejsze, że Denny'emu nic nie jest. Z rozmyślań
wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi.
-
Tylko cicho, dopiero się obudziła. - Powiedział tata a zaraz po tym zza
skrzydła drzwi wyskoczył mój brat, który od razu popędził w moją stronę.
Uśmiechnęłam się gdy chłopczyk wskoczył na moje łóżko i złapał mnie w swoje
małe ramiona. Również oplotłam jego małe ciałko zamykając go w uścisku.
-
Ellie nic Ci nie jest... - Powiedział ściskając moją szyję. Poczułam mokre
kropelki na obojczyku co świadczyło, że chłopiec płacze.
-
Ale zaraz mi coś będzie jak mnie nie puścisz potworku - Powiedziałam i złapałam
chłopca odklejając go ode mnie i odsuwając na odległość ramion.
Spojrzałam bratu w zaszklone oczy,
jego rzęsy były zwilżone od łez a w zielonych tęczówkach skakały iskry
szczęścia. Znów go przytuliłam, i gdy tak go ściskałam do moich oczu również
napłynęły łzy. Mogłam go stracić. Mogłam stracić mojego jedynego, kochanego
brata. Nie żałuję, że to zrobiłam. Gdyby była taka konieczność zrobiłabym to
jeszcze raz.
-
Jesteś najlepszą siostrą na świecie. - Powiedział chłopczyk a ja uśmiechnęłam
się do siebie.
-
Nie....Jesteś po prostu aniołem. - Dodał. Przez moje ciało przeszły ciepłe dreszcze,
jakieś dziwne wyładowania elektryczne w moich tkankach pobudziły mnie do życia i nagle poczułam dziwny przypływ siły. Miałam
najlepszego brata na świecie i mogłam być dla niego najlepszą siostrą.
Świetny rozdział. Jestem pod wrażeniem . Czekam aż akcja rozwinie się bardziej. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńTo był bardzo ciepły rozdział. ;) Intrygujący i zachęcił mnie do dalszego czytania.
OdpowiedzUsuńPojawił się wątek siostrzano-braterskiej miłości co było naprawdę słodkie, ale nie przesłodzone.
Wiem, że pewnie pojawią się jakieś stricte wątki miłosne z czego będę się cieszyła, bo je kocham, ale podoba mi się, że nie już w pierwszym rozdziale ktoś się z kimś całuje.
Styl pisania jest przyjemny dla oka i nie zobaczyłam większych błędów interpunkcyjnych. ;)
A teraz już spadam, pozdrawiam i życzę dużo weny oraz cierpliwych, komentujących i wiernych czytelników! :*
Trochę jak dla mnie zbyt ckliwe, ale ja po prostu tak mam. Wyobraziłam sobie mnie i mojego brata w podobnej sytuacji, ale to było bardzo trudne :P cóż... życie to nie bajka ;/
OdpowiedzUsuńWeny życzę :)