Wyszłam
pospiesznie ze szkoły. Spojrzałam na zegarek, jest 14.30. Musiałam się
pospieszyć, za 10 minut miałam autobus. Szkolna elita szła tuż za mną śmiejąc
się co chwila. I tak wiem, że ja jestem powodem gromkiego śmiechu
wydobywającego się z ich paszcz. Czasami żałowałam, że nie mogę ich „zniknąć”.
Boom i po nich. Spojrzałam w ich stronę, Jay jest z nimi. Od razu pomyślałam o
liściku w mojej szafce. Może to ktoś inny go podrzucił? A może to kolejny żart?
Że też o tym nie pomyślałam. Westchnęłam i przyspieszyłam kroku. Czas leciał a
autobus nie będzie na mnie czekał.
- Hej, zaczekaj!- usłyszałam za
plecami czyjś głos., zignorowałam go. Nagle obok mnie zmaterializowała się
czyjaś postać. Spojrzałam w lewo, bo właśnie tam stała owa postać a moje oczy
powiększyły się nieco w zdziwieniu. Obok mnie stał Jay, i jak mi się zdawało
chciał ze mną rozmawiać.
- Zwolnij trochę - poprosił i
uśmiechnął się ukazując dołeczki. Natychmiast zwolniłam kroku a on uśmiechnął
się jeszcze raz ,widząc moją reakcję.
- Tak? Do mnie mówisz? - Spytałam
pozując na zdenerwowaną incydentem z rana. Prawdę mówiąc nadal byłam
zdenerwowana.
- Tak, jestem Jay - Przedstawił
się.
- Ellie. - odpowiedziałam niezbyt
miłym tonem.
- Dostałaś karteczkę?
- Owszem. - odpowiadałam zwięzłymi
zdaniami jeżeli tak to w ogóle można nazwać. Udawałam obojętną ale tak na
prawdę w środku dygotałam z podniecenia. Chłopak zmarszczył brwi zaskoczony
moimi odpowiedziami.
- Przepraszam. - powiedział i
zaraz, zaraz.... Czy Jay właśnie oblał się rumieńcem?
- Nie masz za co, uważam, że
rzucanie śnieżkami w niewinne niczemu osoby jest bardzo dojrzałe, ba! Uśmiałam
się podobnie jak Twój kolega, Mike czy jak mu tam... Normalnie boki zrywać! -
Wyrzuciłam z siebie zdanie za zdaniem dziwiąc się moim nagłym przypływem odwagi.
Spojrzałam na niego, miał spuszczoną głowę. Czy na prawdę zależało mu na moim
przebaczeniu? On na prawdę, szczerze przepraszał. Poczułam się podle.
- Um, przepraszam - wypaliłam nagle
wyczekując jego reakcji. Zaśmiał się cicho.
- Nie, rozumiem. Nie znasz mnie, ja
nie znam Ciebie. Też bym się wkurzył gdyby ktoś, na dodatek nieznajomy zepsuł
mi telefon. - Stwierdził - Ale chciałem przeprosić. - dodał.
- Przeprosiny przyjęte - zapewniłam
a chłopak odszedł. Spojrzałam na zegarek.
- Cholera - szepnęłam pod nosem.
Moj autobus odjechał minutę temu. Szykuje się pieszy spacer do domu.
Ruszyłam
niechętnie wzdłuż ulicy. Kątem oka dostrzegłam szkolną elitę, która na moje
nieszczęście zmierzała w tym samym kierunku. Jay'a z nimi nie było. Próbując o
nich nie myśleć ruszyłam przed siebie z każdym krokiem będąc bliżej domu. Po
dziesięciu minutach przekonałam się, że jednak nie obejdzie się bez dodatkowych
wrażeń spowodowanych ich towarzystwem.
- Słyszeliście o bohaterskim czynie
dokonanym przez naszą koleżaneczkę? - Powiedział Will, kolejny bezmózgi
mięśniak. Jego ton był sztucznie głośny. Jego przyjaciółeczki zachichotały
słodko a mnie aż zemdliło. Robią to specjalnie, chcą żebym to słyszała.
Postanowiłam skręcić w boczną uliczkę, stracę na czasie lecz zyskam na samopoczuciu
psychicznym. Jednak tamci, jak cienie poszli za mną.
- Uratowała swojego młodszego
braciszka. Ależ to urocze. - Powiedziała Kate piskliwym głosem. To było za
wiele. Odwróciłam się przodem do nich i zmierzyłam ich groźnym wzrokiem.
- O jeju jaka nerwowa - rzucił Mike
z udawanym strachem po czym wybuchnął śmiechem.
Wściekłość
wzbierała we mnie z każdą sekundą. Miałam ochotę rzucić się na nich i wydrapać
im oczy. Zerwać im te drwiące uśmiechy z twarzy. Oddychałam teraz głośno i
głęboko nie kryjąc mojej wściekłości. Zacisnęłam pięści rozładowując w ten
sposób wypełniającą mnie agresję. Wybuchli śmiechem a to podziałało na mnie jak
płachta na byka. Znikąd zerwał się potężny wiatr wiejący zza moich pleców. Nie
odrywałam wzroku od moich potencjalnych napastników. Wichura przybierała na
sile, zdawałoby się, że siła wiatru wzrastała wraz z moją złością. Uśmiechy
zeszły im z twarzy a miny zrzedły kiedy czyste niebo przeszyła błyskawica a huk
przerwał panującą ciszę. Zbledli, widziałam strach w ich oczach. Uśmiechnęłam
się triumfalnie.
- O co tu chodzi? Zbierajmy się
stąd, szybko! - krzyknął Will przytrzymując swoją czapkę. W innym przypadku
wiatr zerwałby ją siłą z jego blond czupryny.
Odwrócili
się i uciekli gdzie pieprz rośnie i wtedy dopiero moje zdenerwowanie opadło.
Oddychałam coraz wolniej, ciśnienie w moich żyłach obniżyło się. Zamrugałam
kilkakrotnie próbując uporządkować ostatnie wydarzenia. I wtedy ktoś złapał
mnie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam blond włosy falujące na delikatnym
wietrze. Od razu je poznałam, Blair. Minę miała poważną. Otworzyła usta i
wydostało się z nich tylko jedno zdanie.
- Chodź ze mną, musimy poważnie
porozmawiać.
* * *
Blair
trzymała mój nadgarstek. Co chwila rozglądała się dookoła badając teren.
-
Gdzie Ty mnie ciągniesz? - zaprotestowałam i szarpnęłam mój nadgarstek. Jednak
dziewczyna nie ustępowała. Zaparłam się piętami próbując ją zatrzymać.
-
Zatrzymaj się i powiedz mi co jest grane!- Krzyknęłam. Blair zatrzymała się.
Jej palec wskazujący dotykał ust nakazując mi być cicho.
-
Wiem kim jesteś. - Powiedziała. Już wcześniej to od niej słyszałam. Ale znów
miałam to samo pytanie. Kim jestem?
- O
czym Ty mówisz? - Spytałam. Westchnęłam nie kryjąc irytacji.
-
Nie musisz już udawać Ellie. Jestem taka jak Ty. - Uśmiechnęła się zamkniętymi
ustami. Chyba mam tego dość. Moja irytacja wzrastała z każdą jej słowem.
-
Ale jaka? - Zaakcentowałam ostatnie słowo żywo gestykulując rękami. Blair
zmarszczyła brwi, tak że spotkały się zaraz nad nosem. Moje natomiast były
uniesione w górę. Zwęziła oczy mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem.
-
Chcesz mi wmówić, że ten śnieg, później wiatr i błyskawice były tylko zbiegiem
okoliczności? - Zapytała obchodząc mnie dookoła.
Pocierała
dolną wargę palcem wskazującym, analizując zaistniałą sytuację. Uniosłam dłonie
w pytającym geście. Cisza, która nas otaczała była jeszcze gorsza niż jej
wiecznie nie zamykająca się buzia. Wtedy stanęła na przeciwko mnie i znów
przeszyła mnie wzrokiem. Jej niebieskie tęczówki wwiercały się w moją twarz.
Przekręciła lekko głowę w prawą stronę. Tak robią psy kiedy są czymś
zaciekawione, nieprawdaż?
-
Rozumiem, nie ufasz mi. To może ja zacznę. Chodź pokażę Ci coś. - Po tych
słowach wyminęła mnie i powędrowała w stronę zamarzniętej kałuży.
Ukucnęła
przy tafli lodu i kiwnęła zachęcająco głową.
Obejrzałam się dookoła czy aby na pewno nie ma wokół nas jakiś ludzi.
Przecież to jest kompletnie zwariowane. Będziemy oglądać kałużę? Moje myśli
wróciły do rozmowy odbytej przed sekundą. Słowa Blair odbijały się w mojej
głowie, słyszałam jej głos powtarzający w kółko to samo zdanie: Chcesz mi wmówić, że ten śnieg, później
wiatr i błyskawice były tylko zbiegiem okoliczności?
Faktycznie
to zjawisko było dziwne ale co ja miałam z tym wspólnego. Zaciekawiło mnie to
jednak i postanowiłam dołączyć do mojej towarzyszki, nie ważne jak głupie by to
było. Ukucnęłam przy Blair uważnie obserwując co robi.
-
Teraz patrz - powiedziała a jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Skupiłam
wzrok na kałuży czekając, w sumie to nawet nie wiedziałam na co czekałam. Blair
zdjęła rękawiczkę i przysunęła dłoń do kałuży. Zamknęła oczy koncentrując się.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc za bardzo czego mam się spodziewać.
Nagle usłyszałam ciche skrzypnięcie i w
gładkiej tafli lodu ujrzałam małe pęknięcie.
Spojrzałam na Blair. Zmarszczka między jej brwiami pogłębiła się. Widać
było, że dziewczyna całą swoją uwagę koncentruje na tym co robi. Mięśnie jej
ręki napięły się. Blondynka uniosła dłoń na kilka centymetrów i wtedy stała się
rzecz, której nigdy w życiu bym się nie spodziewała.
Strużka
wody wspięła się w górę jakby płynęła wzdłuż niewidzialnej słomki. Moje oczy
otwarły się szerzej. Nie mogłam w to uwierzyć, to jakiś sen. Blair otworzyła
oczy ale nadal była skupiona na wykonywanej czynności. Przekręciła dłoń w prawo
a strużka wody jak na komendę ruszyła za nią. Dziewczyna zbliżyła koniuszki
palców do wody, która zdawała się ożyć. Wężyk utworzony z kilku kropli wspiął
się na jej dłoń. Blair znowu poruszyła dłonią, a kulka z wody od razu uniosła
się w górę.
Przez
cały ten czas nie zdawałam sobie sprawy, że mam otwarte usta. Blair uśmiechnęła
się widząc moją reakcję. Opuściła dłoń do normalnej pozycji a woda natychmiast
rozchlapała się na podłożu.
-
Wow! Uszczypnij mnie bo nie wierzę. Co to było? - Mówiłam tonem pełnym podziwu.
Dziewczyna podniosła jedną brew i uśmiechnęła się dumna z siebie.
-
Teraz ty coś pokaż - poprosiła a jej mina była pełna ekscytacji. Moje
podekscytowanie wyparowało słysząc prośbę Blair. Spuściłam wzrok. Moje policzki
olał rumieniec.
-
Ale ja... ja nie umiem...- przyznałam się cichym głosem.
-
Jak to nie umiesz? Wszystkie Anioły tak potrafią - wzruszyła ramionami.
Słyszałam w jej tonie nutkę rozbawienia. Jak ona nazwała siebie i jak mi się
wydaje mnie? Anioły? Nie, to nie możliwe. Przecież takie rzeczy nie istnieją. To
nie logiczne. Wbrew naturze. Może jeszcze mi powie, że co sobotę jeździ sobie
na wyprawę jednorożcem do świata śpiewających wróżek? Zachichotałam w myślach przybijając
sobie piątkę za niezły tekst. Ale z drugiej strony. Jak zrobiłaby tą sztuczkę z
wodą? Wiele razy widziałam iluzjonistów na miejskim bazarze, ale żaden nigdy
nie potrafił zrobić czegoś takiego.
-
Co Ty powiedziałaś?
-
Powiedziałam, że jesteś Aniołem.
-
Cz...Czym jestem? - Spytałam drżącym głosem.
-
Aniołem. - Powiedziała Blair głośniej. - Nie wiesz o tym? - dodała ze
zdziwieniem. Pokręciłam głową. Na nic lepszego nie było mnie stać w tamtym
momencie. Miałam w gardle wielką gulę i za Chiny nie mogła jej przełknąć. No kurczę,
właśnie dowiedziałam się, że jestem Aniołem.